piątek, 6 kwietnia 2012
O ruchach ekologicznych po niemiecku
W kwietniu ukaże się przygotowana przez Deutsches Polen-Institut w Darmstadt książka o protestach społecznych w Polsce, Niemczech Wschodnich i innych krajach w okresie transformacji. A w niej m.in. mój artykuł: Ökologie, Demokratie und Moderne. Umweltproteste in Polen seit 1989. Czyli wracam do tematu historii ruchu ekologicznego w Polsce, tym razem kładąc silniejszy nacisk na konflikt między wartościami ekologicznymi a kulturowo-politycznymi ramami legitymizacji nowego systemu po 1989 r.
wtorek, 20 marca 2012
Czarny odcień zieleni
Na początku marca Polska znowu zablokowała przyjęcie przez Unię Europejską ambitniejszych celów redukcji emisji CO2. Nasz rząd nie zawahał się użyć weta, a więc narzędzia, które w europejskiej polityce uważa się za ostateczność. Obserwujący spotkanie ministrów ekspert do spraw klimatu Tomas Wyns pisał na Twitterze: „Unijni ministrowie środowiska jedzą właśnie lunch. Polska siedzi sama przy jednoosobowym stoliku”.
Odrzucając zieloną modernizację, rząd Donalda Tuska jest przynajmniej konsekwentny. Już wiosną 2011 r. Polska zawetowała unijny pakiet klimatyczny. Rząd powołuje się na konieczność obrony „polskiej gospodarki” opartej na węglu. Ale co to jest „gospodarka”? Gospodarkę tworzą ludzie: pracownicy, przedsiębiorcy, konsumenci... Czy upór polskiego rządu rzeczywiście właśnie im służy? Ograniczanie unijnej polityki klimatycznej to także powstrzymywanie strumienia europejskich pieniędzy na zazielenianie gospodarki. Nawet nie dlatego, że nam ich nie dadzą, po prostu nie będziemy chcieli i umieli ich wziąć.
Sprawy do przemyślenia
Jest i dobra strona tej sytuacji: ekolodzy zrozumieli w końcu, że próby układania się z rządem są jałowe. I zaczynają na poważnie rozmawiać... z górnikami. 21 marca 2012 w Katowicach odbędzie się czarno-zielony okrągły stół zorganizowany wspólnie przez Zielony Instytut i Związek Zawodowy Górników w Polsce. Eksperci z obu stron rozmawiać będą o polskiej polityce energetyczno-klimatycznej. Zbliżenie stanowiska nie będzie zapewne łatwe. Po stronie górników na przeszkodzie stoi przywiązanie do dotychczasowego sposobu życia i zrozumiały lęk przed zmianą. Po stronie ekologów problemem może być paternalizm – przekonanie, że to oni wiedzą lepiej i muszą tylko „wytłumaczyć” innym, jak jest naprawdę. Trzeba też pamiętać, że eksperci ekologiczni w Polsce na ogół słabiej wyczuwają powiązanie ekologii z kwestiami sprawiedliwości społecznej niż ich koledzy z Europy Zachodniej czy z krajów Trzeciego Świata.
Wierzę, że ewentualne porozumienie między górnikami a ekologami może być czymś więcej niż kompromisem znajdującym się gdzieś „pośrodku” między ich dotychczasowymi stanowiskami. Warto poszukać wspólnej płaszczyzny, która nie będzie wynikała z wzajemnego miarkowania swoich postulatów, lecz przeciwnie – z ich uwspólnionej radykalizacji. W tym celu trzeba się zastanowić, co w naszym sposobie myślenia utrudnia porozumienie. Dotyczy to obu stron, tu jednak chciałbym przyjrzeć się tylko tej, którą znam lepiej, czyli poglądom krążącym w ruchu ekologicznym. W myśleniu ekologów dostrzegam trzy silnie zakorzenione dogmaty, które trzeba rozbroić, aby porozumienie z górnikami stało się możliwe.
Dogmat 1: Górnictwo to przede wszystkim miejsca pracy
„Miejsca pracy” to jeden z głównych wątków w dyskusjach o polityce klimatycznej. Jej przeciwnicy twierdzą, że redukcja emisji CO2 oznaczałaby likwidację setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie. Jej zwolennicy ripostują, że redukcja emisji CO2 oznaczałaby stworzenie setek tysięcy miejsc pracy w zielonej gospodarce: przy wytwarzaniu energii ze źródeł odnawialnych, ocieplaniu budynków itp. Wskazują też, że Polska już dziś importuje węgiel, a więc zmniejszanie zużycia węgla w gospodarce nie wpłynęłoby początkowo w ogóle na zatrudnienie w górnictwie. Zmniejszyłoby za to zależność Polski od importu tego surowca, a pieniądze, które zostałyby w kraju, można by sensownie zainwestować, np. w tworzenie miejsc pracy.
Z punktu widzenia ekologów miejsca pracy to bodaj jedyna pozytywna strona górnictwa. Poza tym górnictwo to tylko pylica i inne choroby zawodowe, wypadki, szkody górnicze, hałdy, zanieczyszczenia itd. itp. Tyle że z punktu widzenia górników i mieszkańców tradycyjnie górniczych regionów górnictwo to także pewna tożsamość, dająca szczególne poczucie godności. To praca budująca między ludźmi więzi solidarności i wzajemnej odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. To pewien sposób życia i zbudowana na węglu cywilizacja.
Zieloni lubią podkreślać jej ciemne strony, ale zbyt łatwo zapominają o jej osiągnięciach. Nie tak dawno temu to właśnie węgiel pozwolił ludziom wydobyć się zacofania, umożliwił robotnikom zorganizowanie się i walkę o swoje prawa, której zawdzięczamy m.in. powszechne prawo wyborcze, ubezpieczenia społeczne, przepisy BHP czy prawo pracy. Wszyscy jesteśmy dziećmi cywilizacji opartej na węglu, nie powinniśmy więc robić z siebie jej wrogów.
Są jednak ważne powody, dla których ta cywilizacja i związany z nią sposób życia muszą odejść w przeszłość. Dobrze wiemy, że dalsze poleganie na węglu stanowi zagrożenie dla naszej przyszłości. Tyle że wbrew pozorom podkreślanie wyłącznie ciemnych stron tej cywilizacji nie ułatwia rozstania. Jeśli chcemy dokonać zielonych zmian, powinniśmy odnaleźć w sobie wdzięczność za to, co nam dała, poczuć dumę z jej osiągnięć i pozwolić ludziom na żałobę po świecie, który odchodzi w przeszłość.
Dogmat 2: Zielona energia to gwarancja większej demokracji
Obietnica głębszej demokracji to jeden z najmocniejszych argumentów za przestawieniem się na odnawialne źródła. Pozwalają one na produkcję energii w sposób rozproszony, łączenie ról producenta i konsumenta, uniezależnienie od potężnej centrali. Ale wizja „demokracji energetycznej”, jakkolwiek pociągająca, naznaczona jest ryzykownym technologicznym determinizmem. Uderzająco przypomina toczące się w latach 90. dyskusje o internecie i „demokracji sieciowej”. Mówiono wówczas, że internet radykalnie zdemokratyzuje życie społeczne i politykę. Zapowiadano, że w epoce internetu automatycznie zapanuje pełna wolność słowa. Wydawało się oczywistą oczywistością, że w internecie cenzura jest niemożliwa.
Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana. Dziś wiemy już, że internet stwarza obywatelkom i obywatelom nowe możliwości, ale też niesie nowe zagrożenia. Okazało się, że można go cenzurować, a co gorsza umożliwia śledzenie obywateli przez rządy i korporacje na niespotykaną dotąd skalę. Demokratyczny potencjał internetu nie jest mrzonką, ale jego realizacja zależy od tego, co sobie sami wywalczymy. Pojawienie się ruchów „pirackich” było oznaką dojrzałości koncepcji demokracji sieciowej. Zrozumieliśmy, że demokracja nie jest dzieckiem technologii, lecz walki ludzi o swoje prawa.
To samo dotyczy odnawialnych źródeł energii. Zwolennicy demokracji energetycznej wiążą nadzieje z „inteligentnymi sieciami energetycznymi”, umożliwiającymi rozproszoną produkcję energii. Połączone taką siecią gospodarstwa domowe czy zakłady pracy są zarazem odbiorcami i konsumentami energii, a więc nie są uzależnione od jednego centralnego źródła. Takie sieci mogą zwiększyć niezależność ludzi, ale mogą też stać się instrumentem kontroli i śledzenia obywateli przez państwo lub firmy energetyczne. Niosą ze sobą szansę na więcej demokracji, ale nie dają na to żadnej gwarancji. Podobnie rozproszenie produkcji energii: decentralizacja to nie to samo, co demokracja. Decentralizacja może zarówno zmniejszać, jak i zwiększać władzę państwa nad ludzkim życiem. Wszystko zależy od tego, jaką siłę przetargową wobec państwa i korporacji będą mieli zwykli ludzie – pracownicy, konsumenci, drobni przedsiębiorcy.
W gospodarce opartej na węglu siła przetargowa górników jest duża; mogą ją wykorzystywać w interesie całego świata pracy (choć nie zawsze się tak dzieje). Jakie będą źródła oddolnej siły w gospodarce opartej na energetyce rozproszonej? Jakie będą cele i zadania ruchów ekologicznych, kiedy wizja demokracji energetycznej osiągnie podobną dojrzałość, jak wizja demokracji sieciowej? Nie rezygnując z marzeń, już dziś warto się nad tym zastanawiać.
Dogmat 3: Unijna polityka klimatyczna jest zasadniczo słuszna
Zasadniczo tak, ale... W sporze o unijną politykę klimatyczną ekolodzy mają skłonność do przyjmowania roli jej rzeczników i obrońców. To zrozumiałe w sytuacji, gdy rząd wraz ze znaczną częścią opozycji odmawia przyjęcia do wiadomości, że kryzys klimatyczny jest realny i zagraża także Polsce, a zielona modernizacja jest dla nas szansą. Z punktu widzenia zielonych ideałów unijna polityka klimatyczna pozostawia jednak naprawdę wiele do życzenia. Przede wszystkim dlatego, że reprezentuje wąską, technokratyczną wizję ekologii, oderwaną od kwestii sprawiedliwości społecznej.
Alternatywą dla „popierania” unijnej polityki klimatycznej przez ekologów jest żądanie jej głębszego uspołecznienia. Kwestie sprawiedliwości społecznej nie są tylko dodatkiem do ekologii, lecz jej nieodłączną częścią. Polityka klimatyczna musi obejmować konkretne gwarancje i zobowiązania, dotyczące np. zapobiegania ubóstwu energetycznemu, inwestycji w rozwój społeczny regionów odchodzących od górnictwa, praw pracowniczych i socjalnych, ochrony prywatności użytkowników inteligentnych sieci przesyłowych itd. Lista nie jest zamknięta, a konkretne postulaty mogą się wyłonić dopiero w ramach pogłębionej i otwartej dyskusji. Zarówno w kwestiach ekologicznych, jak i społecznych rząd da nam tyle, ile sobie wywalczymy. A razem możemy wywalczyć więcej.
piątek, 18 lutego 2011
O Biurze Tłumaczeń Sztuki w radiowej Dwójce
O sztuce, tłumaczeniu sztuki i Biurze Tłumaczeń Sztuki rozmawialiśmy z Karoliną Bregułą i Joanną Erbel w audycji Moniki Pilch "Słowa po zmroku". Audycja była nagrana dosyć dawno, bo w październiku 2010, ale właśnie znalazłem w sieci link i pomyślałem, że się nim podzielę :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)